Geoblog.pl    mayli    Podróże    Chiny, Hong Kong, Makao 2006    cd
Zwiń mapę
2006
29
sie

cd

 
Chiny
Chiny, Pekin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6941 km
 
W Chinach kolejny raz już odkrywam już nie tyle tendencję, co codzienne zjawisko nazywane przez nas skromnych europejczyków: megalomania. Przejawia się ona we wszystkich dziedzinach życia. Wszystko jest wielkie począwszy od 20 wagonowych pociągów, 100 piętrowych budynków, wielkich dworcach, olbrzymich autostradach a skończywszy na rodzajach ulubionych przekąsek chińskich czyli: nudli. Nie byłoby w tym nic aż tak dziwnego gdyby nie fakt ze do owych nudli wrzucają piękne, rozmyślone i pachnące żywością mięsne parówki.
W Chinach wszystko jest na Maksa - albo zachmurzenie albo słońce razi zresztą czy słońce czy deszcz i tak strasznie tu jaskrawo, co pewnie oddają zdjęcia- zaczynam po woli rozumieć, czemu chińczycy mają skośne oczy.
Widoki z pociągu olśniewają- gdzieniegdzie czuć klimaty bieszczadzkie ale przeważają pnącza palmo-podobne (przepraszam botaników za precyzję i znajomość zagadnienia), lilje wodne różowe i białe, wielopalczaste góry, pola ryżowe i wspominane w książkach i folderach szpiczaste główki czyli rolnicy w tradycyjnych kapeluszach ze słomy- oczywiście zdjęć nie będzie bo szyby są raczej niesprzyjające- brudne no i powiedzmy że nieco nierówne.
Jest szósty dzień podróży- gapią się wciąż.
Wieczór dnia szóstego wywołał panikę pod nazwą: nie mam gdzie spać - jadę dalej, tutaj jest okropnie, chcę do …gdzie, no właśnie…no chyba nie do domu.
Powiedzmy ze pierwszy z 6 dni w Kantonie nie był dla mnie łaskawy ale jak się później okazało było to najbardziej chińskie i klimatyczne miasto w jakim byłam w Chinach.
Ze względu na brak perspektywy taniego spania, ponadto na brak szans na pozbycie się upierdliwych zajadle walczących o klientów naganiaczy postanowiłam pojechać do Hong- Kongu od razu- miałam fart: ostatni autobus miał odjechać za godzinę.
Droga była szybka, natchnęła mnie spokojem i nawet fakt, że za trzy godziny nadal nie będę miała gdzie spać mnie nie zniechęcił. Na przejściu granicznym po przejechaniu jakichś kilometrów bliżej nie określonych w okolicach 24 godziny przywitał mnie obleśnych rozmiarów karaluch- to było okropne doświadczenie, nie było optymistyczne- potem spotkałam już tylko szczury wiec rodzina karaluchów oddała miejsce bardziej zaawansowanym rozwojowo- chciałoby się powiedzieć uff ale. Na Prince Edward route dojechałam około godziny 1 w nocy- okazało się, że mam do przebycia jakieś 3 kilometry na piechotę- nie martwiło mnie to bo na ulicach mimo późnej pory ludzi było co nie miara. Ulice zarówno wtedy jak i każdego następnego dnia pachniały jedzonkiem i perfumami. Nocleg znalazł mnie sam nie musiałam za daleko szukać- było wprawdzie trosze szczurów, upał ale Klima w pokoju i do tego bardzo miłe, globtroterskie towarzystwo.
Stwierdziłam że Hong - Kong jest cudowny i że Chiny to wspaniały pomysł bez względu na wszystko - po prostu super i tyle.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
mayli
kasia kozłowska
zwiedziła 6% świata (12 państw)
Zasoby: 31 wpisów31 1 komentarz1 40 zdjęć40 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.11.2008 - 20.11.2008
 
 
23.08.2006 - 10.09.2006